10 lis 2016

NO DOBRA ZOŚKA, POWIEDZ W CZYM JESTEŚ LEPSZA OD INNYCH?

Sophie (bo tak jej na imię) pochodzi z Francji. Ma mlecznobiałą, aksamitną w dotyku skórę, długie nogi i jeszcze dłuższą.... szyję. Jak na Francuzkę przystało, lubi ładnie pachnieć, więc 'nosi" na sobie zapach drzewa Hevea. Swą urodę podkreśla delikatnym makijażem, wykonanym tylko naturalnymi produktami. Na świat przyszła w 1961r., w dniu św. Zofii tj. 25 maja bo...wtedy właśnie trafiła do produkcji. O kim mowa? A właściwie - o czym?  O naturalnym gryzaku, u nas zwanym po prostu Zośką.



Trafiła do nas przez przypadek. Podczas jednej z wizyt dziadków, moja latorośl wydawała z siebie tak wysokie i piskliwe dźwięki, że przekonani o tym, że winę za to ponosi na pewno ząbkowanie, postanowili dziecku zakupić gryzak. Na nic się zdały moje tłumaczenia, że gryzaków mamy całą kolekcję, którą zresztą stale powiększamy coraz to nowymi modelami. Wiadomo - dziadkowie wiedzą lepiej. W kolejne odwiedziny przyjechali więc zaopatrzeni w "nowość", którą sprzedały im panie w jednym ze sklepów z artykułami dziecięcymi.

9 lis 2016

365 DNI ZACISKANIA PASA - TYDZIEŃ PIERWSZY









Pierwszy tydzień "zaciskania pasa" minął. Niestety, nie obyło się bez trochę zbędnych wydatków.
Niżej, prezentuję Wam podsumowanie.

7 lis 2016

DLACZEGO NIE PUBLIKUJĘ ZDJĘĆ MOJEGO DZIECKA W SIECI...



Znajoma zapytała się mnie ostatnio, dlaczego nie "wrzucam" zdjęć swojego synka na facebook'a? Najpierw trochę zbaraniałam - co to w ogóle za pytanie? - pomyślałam. Po chwili,  udzieliłam jej jednak (myślę, że całkiem wyczerpującej zresztą) odpowiedzi, którą oczywiście prezentuję Wam poniżej.

Nie publikuję zdjęć twarzy mojego dziecka w internecie, ponieważ:
  • twarz mojego dziecka, to jego własność i ma nią prawo rozporządzać wedle własnego uznania
  • nie uważam, że musi dorastać "na oczach całego świata" jak np. tytułowy bohater filmu Truman show, mało tego - ma prawo do szeroko pojętej intymności i jeśli kiedyś będzie chciał "zaistnieć w sieci" to będzie to jego decyzja
  • raz wrzucone do internetu zdjęcie, zostaje w nim już na zawsze - tak przynajmniej straszą ci, którzy tak, jak ja są przeciwnikami bezrefleksyjnego umieszczania w internecie wszystkiego
  • internet obfituje w niebezpieczeństwa, o których wolę nawet nie myśleć
  • nie jesteśmy w stanie "dopilnować" tego, kto i w jakim celu będzie używać zdjęć naszego dziecka ściągniętego z internetu 
Takie jest moje zdanie. Ciekawa jestem Waszej opinii na ten temat. Uważacie, że "przesadzam".... czy może też do "tematu" podchodzicie ostrożnie?

5 lis 2016

OH NO! ZNOWU CI NIE UGOTOWAŁAM OBIADU!



Bywa, że doprowadzam męża do szału. Wpada do domu głodny jak wilk, szuka bidulek po garach, w lodówce... a tam wielkie NIC. Pusto, aż wiatr hula. Złości się, rzuca mięsem (nomen omen), wygraża że odeśle do domu (jakby mnie sobie "sprowadził" z antypodów co najmniej, nie?), że złoży pozew o rozwód (jasne, najpierw go trzeba napisać, a mężowy jak ma coś napisać to zrzuca to na mnie, to co? sama mam się ze sobą rozwieść? nie da rady...) i pieni się piekielnie. Wiadomo, chłop głodny - chłop zły. 
'Coś Ty robiła cały dzień?' Krzyczy wniebogłosy.
Co? Odpicowałam się dla Ciebie bejbe - uczesałam sie, ładnie ubrałam, zrobiłam profesjonalny makeup "no makeup", pomalowałam paznokcie, podzwoniłam po znajomych, posiedziałam na fejsie, poserfowałam sobie w necie, trochę poczytałam...ogólnie nuda... w zasadzie to leżę, pachnę i czekam na ciebie low...
Pan od ślubu wybałusza na mnie swe patrzały... wszak stoję przed nim w powyciąganych (jeszcze pamiętających czasy ciąży) dresach, z włosami które szczotki nie widziały na pewno od wczoraj, z twarzą poszarzałą i świecącą się jak... (no, wiadomo co...), z paznokciami, na których prześwitują resztki czegoś, co kiedyś może manicure'm było... no stoję ekhm... trochę jakby wczorajsza...
A co myślałeś? Teraz ja krzyczę... Że ci dwudaniowy obiad, i to jeszcze z deserem, zaserwuję? Co godzinę, dwie karmię, przebieram bo się ulewa, przewijam bo jak się je, to się i zmoczy i (wiadomo co...), noszę na rękach, tulę, głaszczę, podnoszę i odkładam, ratuję z opresji (wyciągam nogi poprzekładane przez szczebelki łóżeczka), bawię się, śpiewam, gadam, opowiadam, świat pokazuję i tłumaczę, wysłuchuję krzyków i marudzenia, domyślam się o co mu chodzi, usypiam, a kiedy zaśnie na chwilę - lecę skorzystać z toalety i złapać cokolwiek, co można zjeść i ma trochę kalorii... Do tego odbębniłam to całe prasowanie, które leży na desce od tygodnia jakbyś nie zauważył, bo dziecko musi mieć wyprane i poprasowane (takie moje zboczenie - prasuję wszystko).
Mąż lekko zbity z tropu, łatwo się jednak nie poddaje (jak to przystało na prehistorycznego myśliwego, który gdy  po miesiącach niejedzenia dopadnie cokolwiek, to tłucze maczugą dopóty, dopóki zwierz nie wyda z siebie  ostatniego tchnienia), kontynuuje swoją tyradę i znowu grozi, ze odeśle mnie do mamusi (w tym miejscu pada konkretny adres z numerem domu), że on z nudów by coś ugotował, że nie tak on sobie życie wyobrażał i bla bla bla... bliżej nieokreślony bełkot. Nie słucham już. Nie tak sobie życie wyobrażałeś... (tutaj pada wiele niecenzuralnych wyrazów, aż sama się sobie dziwię skąd u mnie tak bogaty zasób słownictwa)? No popatrz... ja też. Macierzyństwo miało być takie piękne... miałam być taką "nowoczesną mamą", wszędzie z dzieckiem, ładnie ubrana, pomalowana, uśmiechnięta... no, jak z żurnala. A rzeczywistość? Czasem mnie przerasta. Niewyspana, zmęczona, zarzygana, potargana w powyciąganych dresach. Na nogach non stop. Ty musisz odpocząć bo cię boli głowa, krzyż itp. Ja nie mam kiedy odpocząć bo dziecko wymaga całodobowej opieki i uwagi. I proszę, nie zrozumcie mnie źle - bycie mamą jest piękne i nie zamieniłabym tego na nic innego, ale to też katorżnicza praca i niekończąca się harówka polegająca na wykonywaniu na pozór błahych czynności. Błahych dla nas - dorosłych... ale nie dla dziecka. Dla niego jestem całym światem. Ono potrzebuje mnie i mojego CZASU... więc sorry bejbe, ty już wydoroślej (w moim życiu jest już ktoś ważniejszy od ciebie) i dzisiaj obiad zjedz na mieście, ugotuj se sam albo zjedz... u swojej mamusi!

4 lis 2016

KILKA RAD, JAK MĄDRZE KUPOWAĆ UBRANIA?

  

Podejrzewam, że wiele z nas ma ten sam problem – kupujemy rzeczy, których nie nosimy. Takie ciuchowe grzeszki zalegają na dnie szafy lub straszą z wieszaków nieoderwanymi metkami. No tak, niektóre zakupy bywają zupełnie nietrafione. Ulegamy modzie, trendomi presji otoczenia, zapominając o tym, że ubrania trzeba kupować mądrze. Jak uniknąć niepotrzebnych zakupów? Poniżej prezentuję Wam kilka, sprawdzonych rad.


Nie znam kobiety, która nie chciałaby wyglądać ładnie (czyt. nie chciałaby się dobrze ubrać). Oczywiście wiele z nas mówi, że nakłada na siebie „co w ręce wpadnie”. A jak się okazuje, na zakupach wpada nam w nie, zazwyczaj całkiem sporo.

Jak zachować w tym wszystkim zdrowy rozsądek? Jak się dobrze ubrać i nie wydać na to całej pensji? Co zrobić jeśli nasze dochody naprawdę są minimalne i nie stać nas na drogą odzież sklepową?


JAK MĄDRZE KUPOWAĆ ODZIEŻ NOWĄ?

  • Ustal sobie limit.  Jeśli masz skłonność do kupowania w nadmiarze, ustal kwotę, którą możesz i chcesz przeznaczyć na zakupy i weź ją na zakupy (karty płatnicze i kredytowe zostaw w domu).
  • Przed udaniem sie  na zakupy, przejrzyjmy swoją szafę. Zobaczmy, jakie kolory i wzory w niej dominują? Czego mamy w nadmiarze a czego nam brakuje? Idąc na zakupy pamiętajmy o wykonanym bilansie. Uzupełniajmy szafę mądrze. Oczywiście czasami zdarza nam się zaszaleć i kupić rzecz zupełnie przez przypadek ale generalnie zakupy odzieżowe planujmy tak samo jak i te spożywcze. Zanim coś kupimy, najpierw więc pomyślmy. Zastanówmy się, czy mamy w szafie przynajmniej trzy rzeczy, które będą nam pasować do tej nowo kupowanej? Czy mamy do niej pasujące obuwie? Jeśli nie, a nie mamy w planach dokupowania kolejnych rzeczy to odłóżmy ją na półkę i szukajmy dalej. 
  • Inwestujmy w ubrania o klasycznych fasonach i dobrej jakości. Będą nam służyć przez kilka lat. Stanowią świetną bazę dla modnych dodatków. Dopasowana mała czarna jest zawsze w modzie. Podobnie jak żakiet, ołówkowa spódnica czy biała koszula. Trencze od wielu lat nie wychodzą z mody, tak samo jak dżinsy czy klasyczne szpilki. Unikajmy więc ślepego podążania za trendami, bo te szybko się zmieniają. Bufki, cekiny, krzykliwe wzory to jednosezonowe hity. Nie oznacza to, że nie możemy ich sobie sprawić ale niech nie wypełniają całej naszej szafy.
  • Czytajmy składy. To zajmuje tylko chwilkę a wiemy czy dany materiał będzie się  dobrze nosił i prał. Ja osobiście jestem ogromną przeciwniczką taniego, zalewającego nas zewsząd poliestru. Toleruję go jedynie w odzieży sportowej. Dobrze się pierze i nie mechaci się ale słabo przepuszcza powietrze i ja osobiście się w nim „duszę”. Unikam takich ubrań (co przy obecnie panujących trendach nie jest łatwe) bo wiem, że podzielą los „straszydeł” z dna szafy.
  • Zachowujmy paragony. Większość sklepów „dorosła” już do przyjmowania zwrotów. Jeśli po powrocie do domu dojdziemy do wniosku, że jednak dana rzecz nam nie pasuje z jakiegoś powodu, to bez najmniejszego wstydu ją oddajmy (oczywiście, nową, nienoszoną i z kompletem metek).
  • Obejrzyjmy rzecz, którą chcemy kupić. Przyjrzyjmy się szwom, sposobowi przyszycia guzików, wykończeniu drobnych elementów. Nie kupujmy rzeczy wykonanych „byle jak”. Delikatnie zgniećmy w dłoni materiał – będziemy wiedzieć, czy dana rzecz łatwo się gniecie.
  • Jeśli ubranie, które wisi na wieszaku jest zmechacone (a uwierzcie mi, że to zdarza się dosyć często), zastanówmy się jak będzie wyglądać po kilku praniach. Odłóżmy taką rzecz bo nie jest warta swojej ceny (nawet bardzo niskiej).
  • Wybierajmy materiały naturalnego pochodzenia – bawełna, wełna, jedwab. Moim zdaniem dużo lepiej się noszą. Skóra w nich oddycha.
  • Nawet jeśli jesteśmy już dojrzałymi kobietami zaglądajmy do sklepów popularnych wśród młodzieży. Można tam czasami trafić odzież w bardzo dobrym gatunku i naprawdę dobrej cenie (szczególnie jeśli szukamy czegoś „luźniejszego” na weekend, spotkania ze znajomymi itp.)
  • Rajstopy, skarpetki itp. kupujmy w hurtowniach. Można sporo zaoszczędzić, nawet jeśli jednorazowo trzeba kupić kilka par.
  • Nie kupuj czegoś tylko dlatego, że jest „tanie jak barszcz”. Po co ci pięć sukienek, każda po 10 zł jeśli jedynym powodem, dla którego je kupujesz, jest niska cena. Kupuj rzeczy, które Ci się podobają. Nawet jeśli nie masz pieniędzy w nadmiarze i dysponujesz niewielką kwotą, którą możesz przeznaczyć na ubrania, to staraj się znaleźć coś, co Ci się naprawdę podoba i coś, w czym jeszcze wyglądasz dobrze. Nie uwierzyłybyście jak piękną sukienkę moja koleżanka kupiła za 15 zł na allegro. Wygląda w niej jak milion dolarów a ja nie mogłam uwierzyć ile za nią zapłaciła.
  • Nie wstydźmy się outletów, targów. Możemy tam natrafić tam na prawdziwe okazje i kupić pełnowartościowy towar w dobrej cenie.
  • Kupujmy ubrania w swoim rozmiarze. Choćby coś było przepiękne, prze-kuszące i prze-mawiające do nas „weź mnie”, to jeśli nie jest w naszym rozmiarze to nie kupujmy tego, tylko dlatego, że przecież mamy zamiar schudnąć. Lepiej się wstrzymać z zakupem do czasu, kiedy rzeczywiście zmieni nam się figura. Jak znam życie, wtedy będą modne już zupełnie inne fasony i wzory a zakupiona przez nas rzecz może się już okazać „niemodna”.
  • Kupujmy ubrania, na które nas stać. Pamiętajmy, że jedna sukienka za 500 zł (jeśli miesięcznie zarabiamy przykładowo 1500 zł) to jest niepotrzebny wydatek (żeby nie nazwać tego wariactwem). Takie wydawanie pieniędzy jest zupełnie pozbawione sensu. Kac moralny po takim zakupie jest ogromny… a sukienka zwykle okazuje się nie być warta swojej ceny bo się deformuje w trakcie prania, traci kolor lub najzwyczajniej w świecie się mechaci. Kupmy więc sukienkę, na którą nas stać. Jeśli stać nas na taką za kilkanaście złotych, to kupmy właśnie taką. Nie jest ważne, ile kosztuje rzecz którą na sobie mamy. Liczy się to, jak w niej wyglądamy. Znam wiele dziewczyn, które ubierają się lumpeksach i na targach odzieżowych a wyglądają jak „milion dolarów”. Obserwuję również takie, które choć zasobne w gotówkę wyglądają po prostu byle jak. Oczywiście są też kobiety, które mają pieniądze i wyglądają bardzo dobrze jak i kobiety bez pieniędzy, które wyglądają źle. Rzecz w tym jednak, żeby kupować ubrania dobrane do naszej sylwetki, charakteru jak i preferencji odzieżowych.
  • Kupujmy na wyprzedażach, promocjach itp. Ja, osobiście unikam zakupów w regularnej cenie. Zazwyczaj czekam na okres wyprzedażowy. Jeśli nie mamy pilnych potrzeb ubraniowych, to dobrym pomysłem może być oszczędzanie (do koperty, słoika czy na subkonto) miesięcznie,  jakichś stałych (lub też tzw. „resztówek”) drobnych kwot z przeznaczeniem na doposażenie szafy. W okresie wyprzedaży taki zastrzyk gotówki może się bardzo przydać. Wiem, że znajdą się malkontenci, którzy zaraz zaczną ripostować i przekonywać, że na wyprzedażach nie da się nic znaleźć. Da się. Wyprzedaże letnie kończą się już w większości sklepów w połowie lipca, nieprawdą jest więc stwierdzenie, że na wyprzedażach kupuje się rzeczy na kolejny sezon. 
  • Kupujmy w sieci. Wiem, że wiele z nas czuje strach przed zakupami w sieci. Kupując przez internet, czujemy się trochę tak, jakbyśmy kupowały „kota w worku”. Nie możemy przecież danej rzeczy ani obejrzeć ani przymierzyć ani chociażby dotknąć. Na zakupach w sieci możemy jednak sporo zaoszczędzić pod warunkiem, że będziemy przestrzegać kilku reguł. A oto one:
  1. Wybierajmy sprawdzone sklepy i sprzedawców. Czytajmy na ich temat opinie zadowolonych i niezadowolonych klientów.
  2. Czytajmy dokładnie opisy oferowanych produktów. Jeśli sprzedawca nie informuje nas o składzie materiałowym to dopytajmy. Czytajmy, czy materiał jest elastyczny, czy jest cienki, czy gruby. Są to naprawdę cenne informacje o produkcie, które umożliwią nam wybór odpowiedniego rozmiaru.
  3. Jak dobrać rozmiar? Po pierwsze poszukajmy w naszej szafie rzeczy o zbliżonym składzie i ją dokładnie zmierzmy. Sprzedawcy zazwyczaj podają wymiary sprzedawanych rzeczy. Porównajmy je z wymiarami ubrań, które nosimy. Trudniej może być w przypadku, gdy sprzedawca podaje, jaki rozmiar widnieje na metce producenta i na tym kończy swój opis. Rozmiar – rozmiarowi nierówny. Jeśli ubrania tego producenta dostępne są stacjonarnie, to można spróbować udać się do najbliższego sklepy i zmierzyć podobny (jeśli nie ten sam) model rzeczy którą chcemy kupić.

 JAK MĄDRZE KUPOWAĆ ODZIEŻ UŻYWANĄ?

 
Jeśli z przyczyn finansowych lub innych (po prostu to lubimy), kupujemy rzeczy w ciucholandach, to również sprawdzajmy składy materiałowe kupowanych ubrań. Oglądajmy je dobrze. Wybierajmy rzeczy lepsze gatunkowo, niezniszczone. Tutaj też można się dobrze ubrać i to naprawdę za niewielkie pieniądze ale trzeba kupować mądrze. W takich miejscach kupujemy często za dużo rzeczy, bo kusi nas niska cena. Później połowa okazuje się być zupełnie nietrafionym zakupem. Jeśli rzecz (choćby najpiękniejsza) nie jest w naszym rozmiarze a my akurat nie mamy pomysłu jak ją przerobić, to ja po prostu odłóżmy na bok i szukajmy dalej. Klientelę szmateksów stanowią przede wszystkim ludzie, którzy lubią się wyróżniać z tłumu. Kupując odzież używaną, pamiętajmy jednak o pewnych zasadach:

  • W ciuchlandach często ulegamy złudzeniu, że wszystko jest takie tanie, że nawet jeśli coś nie będzie na nas pasować, to "oj tam przecież kosztowało tylko 5 zł". Zapominamy, ze kilka takich "oj tam" i uzbiera się już z tego konkretna suma pieniędzy. Zanim kupisz coś w lumpeksie, dokładnie obejrzyj daną rzecz. Sprawdź, czy nie jest ona poplamiona, podarta i zniszczona w sposób uniemożliwiający jej dalsze, komfortowe noszenie. Czy ma wszystkie guziki, działające zamki błyskawiczne itp. Szczególnie oglądajcie odzież pod pachami. W sztucznym świetle (często zresztą słabym) można nie zauważyć żółtych, przepoconych plam, których niestety zazwyczaj nie da się wybawić. 
  • Obejrzyj szwy. Jeśli odzież jest popruta, a Ty nie jesteś mistrzynią krawiectwa, to daruj sobie jej zakup. Założę się, że przeleży wiele tygodni na dnie Twojej szafy, czekając na chwilę kiedy "będziesz miała nastrój" na poprawki krawieckie. 
  • Kupuj rzeczy w swoim rozmiarze. Wiem, że niewielka cena powoduje, że  w reklamówkach często lądują rzeczy w złym rozmiarze, które ostatecznie lądują "w śmieciach". 
  • Jeśli nie masz oporów, to staraj się ciuch przed zakupem przymierzyć. Unikniesz wpadek, o których mowa powyżej.
  • Przed podejściem do kasy, jeszcze raz dokładnie obejrzyj rzeczy, które chcesz kupić. 
  • Czytaj metki ze składem. Zwróć uwagę, czy przypadkiem nie płacisz "słono" za czysty poliester